literature

You would never want to know the truth

Deviation Actions

MyWordsItsMe's avatar
By
Published:
147 Views

Literature Text

Obudziłem się w środku nocy i nie mogłem zasnąć. Świadomość tego co się wydarzyło, uderzyła mnie z potrójną mocą. Moje oczy zaszkliły się i nawet nie zorientowałem kiedy poduszka stała się mokra od łez. Nie blokował już moich emocji magnetyczny głos Grudzkiego. O nie. Docierała do mnie pełna paleta uczuć. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że ojca już nie ma. Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym, jak by to było gdyby on również znikną z mojego życia, lecz wtedy zdecydowanie twierdziłem, że nie zmieniło by to nic. Leżąc w zimnej pościeli wszystko było inne, odszedł w momencie gdy nasze stosunki miały się odmienić.
Nadzieję rozpalono we mnie tylko po to by chwilę później ktoś ją brutalnie zagasił. Bez litości, bez zbędnych ceregieli, przyszło widmo przeszłości i odebrało mi spokój. Dłonie mi drżały, nie potrafiłem opanować szlochu. Odruchowo zatopiłem palce w poduszkę, rozdzierając ją na strzępy. W pustych, zimnych ścianach odbijało się echo bezsilnego krzyku. Tłukłem pięścią materac tak długo, aż zabrakło mi sił. On odszedł, odszedł i już go nie będzie, a przecież miałem mu tyle do powiedzenia, pomyślałem, wciągając powietrze niczym ryba rzucona na brzeg.
Gdy Grudzki wszedł do pokoju, zastał mnie w stanie kompletnej nieużywalności. Siedziałem na podłodze, plecami opierając się o łóżko, kołysząc się miarowo. Nieobecny wzrok wbijałem w ścianę. Niespodziewanie, Sebastian ukląkł przy mnie, kładąc swą dłoń na moim ramieniu. Czułem się odporny. Do tej pory koleś onieśmielał mnie na każdym kroku, teraz jednak coś powstrzymywało jego magnetyzm.
-Tak bardzo mi przykro...
-Spieprzaj! - Wypaliłem podrywając się z podłogi i biegnąc do łazienki. Niespodziewanie obraz stał się klarowny. Grudzki to psychol! Nie mam bladego pojęcia, jak on to robi ale zniewala i to dosłownie! Zbieram menele i wracam do domu, trzeba spotkać się z Izą. Swoją drogą ładne mnie urządziła, żmija jadowita. Ojciec się zawiną, a ta pognała w siną dal zabierając pewnie przy tym połowę umeblowania MOJEGO domu!
Te i podobne myśli tłukły mi się niespokojnie w głowię gdy zakładałem na siebie w biegu ubrania. Poranną toaletę mogłem sobie darować, jednak bez umycia twarzy się nie obyło. Ozułem buty (Co za kretyn pakuję trampki między koszule?!) i łapiąc za uchwyt torby, wybiegłem z łazienki.
Drogę do schodów pokonałem biegiem, niespodziewanie, jak z pod ziemi wyrósł Grudzki.
-Dokąd to?
-Nie twój interes. - odparłem krótko, nasuwając na głowę kaptur - Dzięki za wszystko, ale jakoś nie bardzo uśmiecha mi się mieszkanie u belfra. Teraz prawdopodobnie zajmie się mną, jakiś wesoły dom dziecka czy coś w tym stylu więc nie musisz się już przejmować losem osamotnionego nastolatka, pa!
I gdy moja dramatyczna mowa dobiegła końca, jak w kiepskiej komedii lub dobrym dreszczowcu drzwi nie ustąpiły pod naciskiem. No super, to teraz jestem więźniem!
-Otwórz! - warknąłem.
-Chyba raczej nie - odparł nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Co ty wyprawiasz człowieku?! Wypuść mnie do cholery, chcę wyjść!
-Jesteś wzburzony...
-Miło, że zauważyłeś - krzyknąłem w jego stronę, odrzucając bagaż. - Umówmy się tak, ty mówisz mi wszystko co masz mi do powiedzenia, a po wszystkim opuszczę cię w pokoju i ładzie bez dalszych cyrków, okej?
-Nie, nie okej. Usiądź. - Wskazał fotel w salonie, zdecydowałem się jednak na stołek barowy w kuchni. Z puszki stojącej w zasięgu ramienia wygrzebałem płatki kukurydziane i schrupałem je chcąc uspokoić nerwy.
-Zacznijmy od początku - rzekł Sebastian. Wyglądał na nieco skołowanego, lecz jego twarz jak zwykle promieniała urodą.
-Był wieczór, padało. Tak po prawdzie to nudziło mi się piekielnie, bo co można robić przez wieczność? Doskwierała mi samotność, a tego samego dnia zaintrygował mnie pewien chłopiec którego poznałem kilka godzin wcześniej. Potraktował mnie z góry i to z jaką klasą! To byłeś ty. - rzekł dobitnie Grudzki, a mi włosy stanęły dęba. Przebiegł mnie dreszcz.
-Wyszedłem na spacer, chciałem - zaśmiał się krótko - odetchnąć. Czy spodziewałem się co mnie spotka? Nie, miałem jedynie niejasne przeczucie, że coś się wydarzy. Powietrze wibrowało, wyczuwałem czyjąś złą świadomość.
To kompletny świr, pomyślałem rozglądając się za jakąś stosowną bronią, jak chociażby nóż kuchenny czy szpikulec do mięsa. Gdy zlokalizowałem odpowiedni obiekt - potężny tasak utrzymujący się w stojaku - uznałem, że dobiegnięcie do niego zajmie mi co najmniej trzy sekundy.
-Miałem złą noc. Wszystko mnie irytowało, ludzie również starałem się więc przemykać bocznymi uliczkami. Wtedy usłyszałem wrzask i muszę przyznać, że gdybym miał odpowiednie predyspozycje to krew zamarzłą by mi w żyłach. - Znów zaśmiał się swobodnie, choć jego wzrok odkrywał czającą się w nim niepewność.
-Zacząłem biec, a wiesz dlaczego? Nie dlatego, że kierował mną heroizm, nie szukałem zaczepki, nie chciałem okryć się chwałą. Pobiegłem bo rozpoznałem twój głos, rozpływający się w mroku.
Zamarłem. Koszmar nocy po której wylądowałem w szpitalu powrócił do mojej głowy. Muszę przyznać, że udało mi się o tym w pewnym stopniu zapomnieć. Teraz jednak Grudzki uświadomił mi, że to wszystko wydarzyło się naprawdę i wprost nie mogłem uwierzyć swoim uszom.
-Dlaczego dopiero teraz mi to mówisz?
-Bo dopiero teraz zagrożenie nabrało realnego wymiaru.
-Wciąż mówisz o zagrożeniu, a mógł byś wreszcie wyjaśnić co dokładnie mi zagraża?
-Wampiry.
Mimo powagi sytuacji, wszystkich tragicznych wydarzeń, a nawet zagrożenia jakie stanowił dla mnie Sebastian nie wytrzymałem. Wybuchłem śmiechem, tracąc równowagę i lądując na podłodze. Napięcie upłynęło ze mnie, pozostawiając przyjemne ciepło w całym ciele. Czerwony, jak burak, wstałem i ku mojemu zaskoczeniu Grudzki zachował kamienną twarz.
-To było super, serio bezsens twojej wypowiedz mnie rozwalił.
-Tak uważasz? - zapytał, drwiąco krzywiąc usta - Zapewniam cię, że żaden normalny człowiek nie jest w stanie złamać ludzkiej kości, jak zapałki. Zapewniam cię również, że picie krwi jest domeną Dzieci Nocy, o coś jednak sobie przypominasz!
Dobry humor znikną w mgnieniu oka. Znów instynkt zapanował nad umysłem. Bez zastanowienia rzuciłem się w stronę szafki pełnej lśniących ostrzy. Serce mi się zatrzymało gdy Sebastian ukazał się tuż przede mną wciąż z tym samym grymasem na twarzy.
-Jesteś inteligentny, nie każ mi się znów zniewolić...
Next part.
A więc akcja się rozwija. Ej serio, pierwszy raz tak mi się historia rozwinęła. Zawsze rezygnowałem przy przy pierwszych schodach.
Dziękuje [link] i [link] . Serio gdyby nie Wy pewnie już dawno rzucił bym to w cholerę. Dziękuje za świadomość, że nie tworzę w próżnie ^^
© 2012 - 2024 MyWordsItsMe
Comments8
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Kiara2909's avatar
Dopiero po przeczytaniu ostatniego akapitu, zorientowałam się, że zaczęłam jakieś większe dzieło od środka... :/ Nie wiem, gdzie zacząć, w jakiej chronologii, więc proszę o wskazówki ^^

W każdym razie, masz bardzo ciekawy, lekki styl pisania. Opisy, porównania, splatają się z dialogami i akcją. Wszystko świetnie wyważone.
Świetnie oddajesz emocje, bardzo łatwo jest się wczuć w to, co przeżywa bohater. A to niełatwa sztuka :)
Już teraz mogę powiedzieć, że historia jest interesująca, zaskoczyły mnie te wampiry. Serio, nie spodziewałam się :P