literature

Wszystko na jedna karte

Deviation Actions

MyWordsItsMe's avatar
By
Published:
179 Views

Literature Text

Na zewnątrz panowała już szarówka, a temperatura spadała na łeb na szyje.
Gdy przekroczyłem próg domu, w nozdrza uderzył mnie zapach pieczonego mięsa. Ojciec nabrał irytującego zwyczaju pomagania mi w najbardziej prozaicznych zajęciach takich jak na przykład zdejmowanie kurtki. Gdy zmroziłem go wzrokiem, skręcił w prawo do kuchni pozostawiając mnie samego sobie.
Żebra jeszcze nieco doskwierały ale nie cieszyłem się, że nie asekuruję mnie przewrażliwiony ojciec. Wejście po schodach zajęło mi trochę więcej czasu niż zwykle ale i tak byłem z siebie dumny.
Wchodząc do pokoju, zauważyłem, że dziewczyna taty wzięła sobie do serca moją prośbę. Pokój był w takim stanie w jakim go zostawiłem. Torbę podróżną rzuciłem na łóżko. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Miałem spore zaległości w szkole jednak nie miałem nastroju do przepisywanie notatek lub czytanie o podbojach Napoleona.
Zrobiło mi się gorąco, zrzuciłem więc sweter, a sztruksowe spodnie zastąpiłem dresowymi spodenkami. W brzuchu mi burczało jednak nie wiedziałem czy wolę spotkać tą modliszkę wysysającą krew z ojca czy też lepiej umrzeć z głodu.
-A może już ją wystawił za drzwi...- rzekłem sam do siebie zachęcająco, motywowany ssaniem żołądka. Postanowiłem to sprawdzić.
Zejście ze schodów było uciążliwe jak nigdy. Jeszcze parę dni wcześniej mogłem je pokonać kilkoma susami, a teraz cierpliwe zsuwałem się ze schodka na schodek.
W przedpokoju zajrzałem do salonu. Na mojej ulubionej czarnej, skórzanej sofie siedziała Iza. Cóż, mogłem się tego spodziewać. Zwykle zamiana partnerki następuje u mojego staruszka po dwóch, trzech tygodniach. Wzruszyłem ramionami i skręciłem ku kuchni. Na widok soczystej pieczeni stygnącej w piekarniku, poczułem jak głód rozrywa mi trzewia. W akcie desperacji rozejrzałem się czy nikogo nie ma w pobliżu, z szafki porwałem nóż i widełki do mięsa i z lubością wbiłem je w miękkie mięso. Smakowało nieziemsko! I choć przygotowane było przez modliszkę, a ilość trucizn w mięsie mogła być trudna do określenia to z prawdziwą przyjemnością pożarłem porządny kawał mięsa.
-Ziemniaki są garnku obok, a sałatka o ile jeszcze została powinna stać na dolnej półce lodówki.
Zatkało mnie. Gdy się odwróciłem, Iza stała nade mną uśmiechając się nieśmiało. Poczułem, że się czerwienie. Upokorzenie w najczystszej formie, tak to można określić.
-Nieźle gotujesz, to trzeba ci przyznać - rzekłem, odkładając brudne sztućce - wiem co mówię. Przez ostatnie lata próbowałem kuchni wielu osób - dodałem, kładąc nacisk na dwa ostanie wyrazy.
Uśmiech znikł z jej twarzy.
-Mówiłeś, że cię nie znam i nie wiem co cię boli. Ty też nie znasz mnie, ale doskonale wiesz, że boli mnie gdy wspominasz o byłych twojego ojca. To nie fair, bo nie dajesz mi szansy abym mogła pokazać kim jestem.
Rozumiem, nienawidzisz mnie dla zasady. Może w tej twojej niechęci do mnie więcej jest żalu niż nienawiści. Ludzie się zmieniają, twój tata również. Daj mi szanse pokazać, że nie jestem jak ta setka innych.
Uśmiechnąłem się. Tych kilka zdań które wypowiedziała zmieniły mój sposób patrzenia na nią. Ona miała uczucia! Tym odkryciem byłem wprost oszołomiony.
Gdy zobaczyła, że nie mam zamiaru dalej jej jeździć, rzekła:
-Zjemy razem?
Przytaknąłem skinieniem głowy.
-A ojciec zje z nami?
-Musiał pilnie wyjść.
No tak. Jakbym gdzieś to już słyszał.
Już po chwili siedzieliśmy przy zastawionym stole w salonie. Pieczone ziemniaki przyprawione bazylią roztaczały swój aromatyczny zapach. Dziwnie się czułem siedząc na przeciw kobiety której do tej pory nienawidziłem. Teraz to uczucie ewoluowało i żałowałem, że tak szybko wydałem swój wyrok. Nie wiedziałem o tej kobiecie kompletnie nic po za tym, że gotuje przepysznie.
Z tym moim znawstwem to skłamałem. Niewiele z partnerek mojego ojca gotowało, lecz gdy już w jamie smoka zjawiła się księżniczka o aspiracjach kucharki, szybko przekonywaliśmy się do dań na wynos. Raz w kuchni wybuch pożar gdy Głupia Sandra - uwielbiałem tak do niej mówić. Ona uważała to za urocze, a ojciec zawsze strzelał klasycznego facepalm'a gdy to słyszał. - próbowała upiec szarlotkę. W życiu tak się nie uśmiałem.
Iza, nalała mi do potężnej szklanki soku winogronowego.
-Jeśli wyznajesz zasadę, przez żołądek do serca to możesz być pewna, że jestem twój - złapałem się za serce, dramatycznie przekrzywiając głowę.
Uśmiechnęła się.
-Niezwykle wyszukany komplement, dziękuje - odparła zagłębiając się w miękkie obicia fotela - rozumiem więc, że nie muszę już obawiać się, że wbijesz mi nóż między żebra?
Ceniłem ludzi którzy otwarcie mówią co myślą. Sam taki byłem i choć wiele razy cierpiałem z tego powodu, to cecha ta, była u mnie pielęgnowana. Pierwszy raz miałem odczucie, że kobieta którą widzę jest kimś więcej niż zabawką. "Może mógł bym cię nawet polubić", pomyślałem wczuwając się w atmosferę salonu i palącego się w kominku ognia.
Panowała cisza, przełamywana jedynie trzaskiem tlącego się drewna i stukotem szkła na szklanym blacie. Jednak cisza jaka trwała między nami nie była uciążliwa jak to zwykle bywa. Po prostu nie czuliśmy potrzeby rozmowy, wsłuchując się w pustkę.
Niespodziewanie, Iza postawiła na stół butelkę wina. Spojrzałem na nią nieco skołowany. Gdy zauważyłem, że jej dłonie pewnie sięgają po korkociąg uśmiechnąłem się.
-A więc taki jest twój plan? Chcesz mnie upić, zabić i zakopać w ogródku abym nie przeszkadzał ci w zdobyciu majątku mojego ojca! - zachichotałem.
-Rozszyfrowałeś mnie - odparła gdy korek wreszcie wyszedł z szyjki uwalniając słodkawy zapach wina.
-Ojciec wie, że będziesz mnie rozpijać?
-Pff rozpijać? Nie mów mi, że butelka wina na dwie osoby to szczyt twoich możliwości - mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a mi przed oczami staną obraz ostatniej potajemnej wizyty Rafała i butelki które wynosiłem później partiami przez trzy dni.
Podziękowałem za podaną lampkę lecz nie upiłem ani kropli.
-Wypada aby butelkę rozpoczynać od toastu.
-No to za miłość! - zawołała Iza, unosząc szkło.
-Cóż...może być. - odparłem zrezygnowany.
Wino było takie jak lubię. Słodkie.
Czułem się jednak niekomfortowo. Piłem z kobietą która była dla mnie zupełnie obca. Ponad to jakieś trzy dni wcześniej potraktowałem ją, jak skończony cham. Nie potrafiąc dopatrzeć się jakiejś reguły, postanowiłem spytać.
-Dlaczego...no tak. Robisz to ponieważ chcesz aby ojciec nie miał żadnych obiekcji. Chcesz żebym cię polubił...
-Czy to źle? - wpadła mi w słowo.
-To zależy od intencji. Jeśli robisz to dla świętego spokoju...
-Jak na razie nie dałeś mi powodów bym polubiła cię z jakiegoś innego powodu. Wręcz przeciwnie.
-Masz rację. Przepraszam.
Nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się nieznacznie, popijając z kieliszka.
-Nie przeszkadza ci, że mówię do ciebie po imieniu?
-Nie. Skoro ze mną pijesz to nie wypada abyś zwracał się do mnie per pani. Po za tym, nie zamierzam odgrywać twojej matki, czego się tak bardzo obawiałeś.
Nachmurzyłem się. Tak to jest gdy cenisz człowieku prawdomówność. Ze zgrozą stwierdziłem, że zrobiło się zimno. Niechętnie wstałem, podrzuciłem do ognia kilka polan drzewa. Z komody wyciągnąłem dwa koce.
-Chcesz?
-Nie odmówię - odparła Iza, z wdzięcznością przyjmując koc. - chyba ogrzewanie siadło.
Wzruszyłem ramionami po czym zapadłem się w fotel przykrywając się szczelnie kocem.
-Jak to będzie? Szczerze nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek miał dołączyć do naszej małej rodziny choć jakby nie było przez te dwa lata zawsze była ta trzecia. Jednak teraz...mam przeczucie, że ty zostaniesz na dłużej i przeraża mnie ta myśl. Miałaś racje, przeraża mnie myśl, że miała byś... że zastępujesz mamę.
Nie przerywała mi. Być może przeczuwała, że mówię naprawdę szczerze.
-I nie chodzi tu o ciebie, ani o żadną z tych które były przed tobą. Chodzi o nastawienie mojego ojca. Nie szanował jej gdy żyła, nie uszanował jej pamięci gdy umarła. Czasami myślę, że on po prostu czekał aż żoneczka wyciągnie kopyta aby móc przyprowadzić sobie nową babkę. Zupełnie jakby mama, była dla niego ciężarem. Jakbym ja był...
Głos mi się załamał. Skąd ta szczerość u mnie? Może przekonało mnie jej zachowanie, a może po prostu musiałem się pozbyć tego co uciążliwie zalegało mi na sercu.
Rozlałem resztki butelki po szklankach. Gdy odkryłem, że butelka jest pusta wyjąłem kolejną z barka ojca. Iza nie skomentowała.
-Tato nigdy nie potrafił mówić o uczuciach, a może po prostu ich niema. To z mamą mogłem pogadać o tym co mnie boli, rozumiała mnie. A gdy jej zabrakło nagle, zamieszkałem sam z zupełnie obcym człowiekiem. Ja nosiłem żałobę, on jeździł po lokalach zabawiając się jak kawaler. Tylko błagam, nie mów, że był to sposób na pozbycie się bólu. On powinien być przy mnie bo to ja cierpiałem! - Można by powiedzieć, że użalałem się nad sobą. Jednak był to pierwszy raz gdy mówiłem całą prawdę. Tak właśnie było!
Zaśmiałem się nagle.
-Żale się wrogowi - jej twarz stężała w skupieniu. - Martwię się o ciebie - dodałem po chwili wbijając wzrok w pustą lampkę.
-Czemu? - wyszeptała. Była poruszona, widziałem to. Jej głos brzmiał lekko jakby w obawie przed zburzeniem mojego wylewnego nastroju.
-Bo jeśli znudzisz mu się równie skutecznie jak mama to możesz być pewna, że opłakiwać cię nie będzie. I na nic się zda miłość na cześć której wznosisz toasty.
Miałem dość, byłem na nią zły choć nie wiedziałem czemu. Odrzuciłem koc. Kierując się ku schodom złapałem jeszcze nienadpoczętą butelkę.
-Przepraszam, ale idę spać. Nici z twojego spektakularnego morderstwa, ale obiecuj, że kiedyś to nadrobimy. Tylko nie mów ojcu o czym rozmawialiśmy.
Miałem przeczucie, że ta prośba jest jedynie głupią nadzieją. Gdy znalazłem się na pierwszym stopniu, odwróciłem się do niej spoglądając na jej wstrząśnięta twarz.
-A następnym razem weź coś mocniejszego, bo gdybym sam się nie wyżalił to musiała byś wlać we mnie ze cztery butelki tego miodu abym zaczął gadać. Branoc - rzuciłem na pożegnanie, machając butelką.
Kolejny fragment nasghsygfusygdf z tym, że juz z jakąś ogarniętą nazwą. Może jednak wrócę do niej....
CZytajcieczytajcieczytajcie
© 2012 - 2024 MyWordsItsMe
Comments10
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
TheMarchef's avatar
Dobra, w końcu ogarnęłam sie przeczytałam kolejną część. Powiem Ci, że.. żal mi bo jak zacznę czytać wchodzę w fabułę tak zażarcie, że jak się kończy to mi smutno, że już nie ma co czytać .. D: ciekawa jestem najbardziej tego wątku z pobiciem, bo chyba jakoś się wyjaśni, co nie?
P.S. piszesz bazując na własnych przeżyciach czy na obserwacji innych? :D